Skowroneczku, szare ptaszę,
Czemu rzucasz pola nasze?
Czemu lecisz w świat daleki,
Tam za góry, morza, rzeki.
Czy tam jaśniej słonko świeci?
Czy się ładniej bawią dzieci?
Skowroneczku, szare ptaszę,
Czemu rzucasz pola nasze?
Przechodząc obok ogródka, zauważyłam malutkie zielone listeczki zerkające nieśmiało spod cieniutkiej puchowej pierzynki. Zapatrzyłam się na nie… I w moich myślach pojawił się nagle ten wierszyk. Dlaczego? Ot, tak bez związku…
A może jednak była przyczyna?
Ależ oczywiście!
Widzę tę małą, smutną dziewczynkę, która chodzi po polu między łanami zbóż, rozgarnia je delikatnie, zagląda w kłosy pełne ziarna i nagle słyszy piękny trel. Rozgląda się, szukając właściciela tak pięknego głosu. Tak, to on, tam gdzieś wysoko, coraz wyżej, wiruje coraz mniejszy szary punkcik.
I przepełniona szczęściem, szczęściem współistnienia z tymi łanami zbóż, w których się ukryła, z błękitem nieba, ku któremu wznosi się ze swoją pieśnią mały ptaszek, dziewczynka wstaje, unosi głowę ku niebu i zapatrzona recytuje trochę rozżalone słowa: …skowroneczku, szare ptaszę…
Słowa, których nauczyła ją Babcia.
Babcia… Spracowana, ale jeszcze nie pochylona z powodu ciężkiej pracy i upływających lat, w których nie było czasu na marzenia. Zawsze znalazła chwilę na zadumę i podziw dla cudu, jakim był mały błękitny chaber czy fiołkowy kąkol lub czerwoniutki maczek zachwaszczający pola uprawne, ale jakże piękny.
I widzę małą dziewczynkę w szarej płóciennej sukience, która pewnego niedzielnego popołudnia idzie z Babcią za rączkę na spacer po polach. Razem podziwiają śpiew skowronka, co owocuje nauką wierszyka; razem pochylają się nad małą czerwoną biedroneczką w kropeczki.
- Biedroneczko, leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba… - mówi Babcia, a biedronka rozkłada skrzydełka i odlatuje. A dziewczynka, przejęta tym widokiem, czeka, wierząc, że przyniesie jej ten kawałek chleba.
- Może przyniesie - mówiła Babcia.
Ta dziewczynka to ja, a ta Babcia jest moja własna…
To Babcia nauczyła mnie dostrzegania tych małych cudów wokół. Czasem, spacerując wśród pól, spotykam biedronkę i, nauczona przez Babcię, wysyłam ją z dziecięcą prośbą… lub wypatruję na tle nieba śpiewającego ptaszka i pytam go jak kiedyś ta mała dziewczynka, czemu chce od nas odejść, przecież tu jest tak pięknie. Dostrzegam tę odrobinę życia, która, wyczuwając odrobinę ciepła, pcha się do istnienia, przebijając śniegi.
Nauczyłam tych wierszyków moje dzieci.
Może kiedyś przekażą dalej…
Przyjdzie czas, że nauczę wnusię.
Moja Babcia podarowała mi całą urodę otaczającego świata i uwrażliwiła na malutkie istnienia, które są obok. Zapamiętałam to na całe życie. I te wartości przetrwały we mnie, mimo burz i zawirowań życiowych. Te wartości pozwalały uwierzyć w sens życia wtedy, kiedy wydawało się ono bez sensu.
Teraz ja jestem babcią.
Chciałabym przekazać moim wnukom to, co otrzymałam od mojej Babci.
Czy potrafię?
I czy one potrafią to zobaczyć?
I zrozumieć?
Czytaj też:
Najukochańsza babcia może być przyszyta!
100-letnia babcia w teledysku gwiazdy
Pierwsza dama, mama czy babcia Francji? Kim jest Brigitte Macron?