Szukając czegoś, czego… wciąż znaleźć nie mogę, wziąłem się za przeglądanie szuflad. I podobnych zakamarków.
Współseniorom serdecznie rekomenduję, bo… dzięki znaleziskom udaje się przywołać obrazy tak dawno przebrzmiałe, że zapomniane. A warte przypomnienia - sobie i bliskim…
Przykłady? Bardzo proszę. Stwierdzam, że jako dziewięciolatek bazgrałem, jak dziś, ale słowami myśl umiałem wyrazić. Znalazłem swój list z roku 1944 (napisany tuż przed Bożym Narodzeniem) do ciotki przebywającej w niemieckim obozie jenieckim dla Powstańców Warszawskich. Opisałem rodzinny dramat, obecną sytuację - że nie należy się o mnie martwić, bo wujowie się zajęli po rodzicielsku. Przekazałem adres Babuni wypędzonej po Powstaniu z Warszawy… I dopisek wujkowy - że mam ciepłe spodnie, palto, choć przyjechałem na letniaka; że jestem razem z jego dziećmi - Basią i Markiem… Odżywają w pamięci bardzo dawne, jakże ważne i barwne obrazy… O ludziach najlepszych z dobrych. Dzięki penetracji szuflady…
W dokumentach znajduję pismo prezesa Tomka R. Korespondujemy do dziś. Sympatycznie i bezkonfliktowo. Ale w piśmie znajduję wieść, że… odwołuje mnie ze stanowiska kierownika działu sportowego w gazecie i przenosi na inne stanowisko. Na wniosek redaktora naczelnego. Formalnie - nic nadzwyczajnego, urzędowa kropka nad „i”. Ale obraz wraca. Prezes podpisał, bo taka była reguła, ale rednacz okazał się krętaczem podatnym na różne podpowiedzi. Takie gry i gierki - gdzie takich nie ma? Ktoś tam chciał funkcję przejąć i wiedział, jak koło tego pochodzić… Pan z nim! Ale po latach obraz wraca. I przychodzi trochę żalu, że tyle się spełniło toastów w gronie, które okazało się mało ciekawe; i tyle zdrowia poświęciło, by IM było dobrze… Wniosek dla młodych bliźnich - za łatwowierność też się płaci… Niech pamiętają i na seniorskich błędach się uczą. Nie pijcie z byle kim.
Znajduję liścik od dygnitarza, któremu posłałem wywiad do autoryzacji (tak się robiło!). Przypomina się obraz. Dygnitarz, wówczas jedna z ikon tzw. opozycji, był kiedyś wspaniałym sportowcem. Na poziomie arcymistrzowskim. Przygotowany do rozmowy, zacząłem od pytania, czy pamięta dzień… taki a taki. W oczach ujrzałem niepokój. Udział w demonstracji? Zatrzymanie i areszt? Co mogło być..? Odczekałem, by przypomnieć, że w tym dniu rozmówca przekazał kolegom radosną wieść, że urzeczywistnia się szansa atakowania kolejnego ważnego celu sportowego! Rozmowa potoczyła się wartko, autoryzacja - bez zastrzeżeń…
I tak to szuflada potrafi przemówić „ludzkim głosem”. Będę częściej ją porządkował, co rówieśnikom-seniorom też rekomenduję…
Tajemnice… szuflady
Data aktualizacji: 9 października 2013
~ 1 minuta czytania