Metoda na wnuczka – typowanie ofiary
Sprawcy posługujący się metodą na wnuczka zazwyczaj stosują określony schemat działania, jedynie w szczegółach dostosowywany do konkretnych okoliczności.
Pierwszy etap to wytypowanie ofiary. Bardzo często złodzieje posługują się w tym celu rekwizytem, którego większość ich rówieśników nie używa już do żadnego celu – książką telefoniczną.
Dlaczego? Po pierwsze książka telefoniczna, oprócz imienia i nazwiska, a także numeru telefonu, zawiera przybliżone adresy zamieszkania. Po drugie – zawiera bazę telefonów stacjonarnych, a tego typu aparaty częściej znajdują się w domach osób starszych, niż młodszych – to zawęża krąg poszukiwań. Po trzecie, elementarna wiedza o popularnych niegdyś imionach, pozwala na podstawie książki telefonicznej z jeszcze większym prawdopodobieństwem wytypować osobę, która będzie wiekowa.
Drugi etap działań w ramach metody na wnuczka to rozmowa telefoniczna, a konkretnie – swoisty rekonesans. „Wnuczek” łączy się z wytypowanym numerem. W pierwszej kolejności, wyłudza od starszej osoby garść informacji niezbędnych do dalszej rozmowy. Jak? Na przykład tak:
- Dzień dobry babciu
- Dzień dobry, kto mówi?
- To ja babciu, nie poznajesz?
- Marcin?
- Tak babciu, Marcin.
- Dzień dobry Marcinku!
Metoda na wnuczka właśnie chwyciła. Już na tym etapie sprawca wie, że dodzwonił się do osoby starszej, że ma ona wnuka i że wnuk nazywa się Marcin – nieświadoma niczego „babcia” właśnie sama mu to powiedziała. Jeśli sprawca jest wystarczająco inteligentny, za chwilę „babcia” mu jeszcze powie, ile Marcin ma lat, czym się zajmuje, czy ma rodzinę…
- Co u ciebie słychać babciu?
- Oj nic, starość…, lepiej powiedz, co u ciebie Marcinku. Marysia wciąż płacze przez te kolki w nocy?
W tym momencie złodziej już wie, że w życiu Marcina jest Marysia, zapewne córka, zapewne malutka. Jeśli jest sprawny intelektualnie, już w tym miejscu może przejść do ataku. Nie ryzykuje niczym, jeśli się pomyli, najwyżej się rozłączy, przepraszając grzecznie za pomyłkę…
Metoda na wnuczka – prośba o pomoc
Po uzyskaniu podstawowych informacji, złodziej przystępuje do właściwej części planu. Trzymając się powyższego przykładu – chwyta się małej biednej Marysi i nakreśla babci dramatyczną historię, jakoby Marysi kolki okazały się ciężką chorobą, po czym ze szlochem oznajmia, że siedzi z córką w poczekalni berlińskiej kliniki, gdzie Marysia przejdzie nowatorską operację. Tyle, że pojawiły się nieplanowane komplikacje, koszty wzrosły, brakuje 10 tysięcy euro.
To oczywiście tylko przykład. Metoda na wnuczka to setki mniej lub bardziej sztampowych historii, wśród których pojawiają się choroby, wypadki drogowe, bezwzględni komornicy, złe banki. Bogata paleta środków psychologicznego nacisku w połączeniu z barwną, pełną szczegółów historią nade często okazują się skuteczne. Babcia decyduje się przekazać fikcyjnemu wnuczkowi pieniądze. Zaprasza do siebie. Wnuczek z wdziękiem wyłudza jeszcze adres:
- Ile tam jest u ciebie mieszkania, babciu, 23?
- 55, nie pamiętałeś?
- Przepraszam, tak 55, oczywiście, taki mam zamęt w głowie przez to wszystko…
Metoda na wnuczka – odbiór pieniędzy
W tym momencie złodziej dramatycznym głosem ogłasza, że nie może sam przyjechać (bo jest w Berlinie z Marysią w szpitalu, bo siedzi w rozbitym samochodzie, bo go bandyci trzymają na celowniku itd.), ale po pieniądze przyśle najlepszego przyjaciela.
Przyjaciel, czyli wspólnik, rychło stawia się w drzwiach u babci. Zanim wyciągnie rękę po pieniądze, często wyciąga z kieszeni telefon i wystukuje numer do „wnuczka”. Babcia znów słyszy głos „potomka” w słuchawce, który zasypuje ją podziękowaniami i obietnicami szybkiego zwrotu. Cała sytuacja uwiarygodnia „przyjaciela” w oczach babci, mimo iż przecież z „wnuczkiem” rozmawiała przez telefon wciśnięty jej do ręki, z już wybranym, nieznanym jej numerem.
Cóż, psychologia… Babcia wyciąga pieniądze z szafy. Ba, zdarza się, że wsiada z „przyjacielem wnuczka” do jego auta lub taksówki i jedzie do banku, by wypłacić oszczędności lub zrobić przelew.
Metoda na wnuczka – z policjantem w tle
Mało kto się na to nabierze? Aż dziw bierze, ale metoda na wnuczka niestety wciąż się sprawdza. A nawet jeśli jej efektywność jest mniejsza niż kiedyś – dużą rolę odegrały akcje uświadamiające policji i mediów - przestępcy nie zamierzają rezygnować ze sprawdzonego patentu, jedynie go modyfikując. Obecnie metodę na wnuczka z powodzeniem zastępuje metoda na policjanta. Ma ona kilka odmian.
Złodzieje często stosują ją, wykorzystując jako psychologiczną dźwignię… strach staruszków przez oszustwem metody na wnuczka. Otóż chwilę po tym jak „babcia” odbierze telefon od fałszywego wnuka, dzwoni do niej inna osoba, podająca się za policjanta. Stanowczym głosem oznajmia, iż służby podsłuchując groźnych przestępców, podsłuchały również jej rozmowę z rzekomym wnuczkiem. Ostrzega, że mężczyzna ten zamierza wyłudzić od niej pieniądze.
W związku z tym policja prosi o pomoc w tajnej akcji mającej na celu schwytanie złodzieja na gorącym uczynku. Jak? Wystarczy rzekomemu „wnuczkowi” przekazać pieniądze, a policja go zatrzyma, sąd skaże, społeczeństwo odetchnie, a pieniądze natychmiast wrócą do prawowitego właściciela.
Metoda na policjanta – inne mutacje
Choć brzmi to niewiarygodnie, starsze osoby często dają sobie wmówić, że głos w słuchawce należy do oficera policji i godzą się na nietypowe prośby. Powyższy przykład to tylko jedna z możliwości wykorzystania autorytetu policji. Innym patentem jest prośba o udostępnienie własnego mieszkania w celach założenia obserwacji sąsiadowi, który może być groźnym przestępcą. Oczywiście, mieszkanie ofiary w trakcie takiej obserwacji zostaje doszczętnie splądrowane.
Mimo, że patent z policjantem pozornie wydaje się grubymi nićmi szyty, w rzeczywistości może być niezwykle skuteczny. Tak jak w przypadku metody na wnuczka decydującą rolę odgrywa uczucie bezgranicznej miłości do wnuka, tak w przypadku metody na policjanta psychologowie tłumaczą jej skuteczność skłonnością do poddania się autorytetowi w sytuacji chaosu informacyjnego.
Niewątpliwie nietypowa sytuacja (policja, tajna operacja, sąsiad kryminalista) i pośpiech wprowadzają chaos i zamęt, „policjant” zaś – choć sam je zasiał - staje się autorytetem, który ukierunkowuje tok myślenia. Wykorzystywana jest też naturalna skłonność starszych osób do niesienia pomocy władzom, policji itd. Ba – działa tu nawet mechanizm zaspokajania potrzeby kontaktów społecznych przez osoby samotne: ktoś przyjdzie, coś się będzie działo, jestem komuś potrzebny.
Jak nie dać się oszukać?
Metoda na wnuczka bazuje na podstawowych mechanizmach psychologicznych oraz wykorzystuje niedomagania zdrowotne (słuch, wzrok, percepcja) i intelektualne starszych osób (demencja itd.). Wystarczy jednak przestrzegać kilku podstawowych zasad, by nie dać się oszukać.
- Zachowujemy czujność w czasie rozmów, jeżeli już na pierwszy rzut oka coś się nie zgadza, rozmowa wygląda dziwnie, nietypowo.
- Nigdy nie podejmujemy decyzji o przekazaniu pieniędzy w ułamku chwili, nigdy nie składamy deklaracji o pomocy finansowej przez telefon. Powiedzmy „wnuczkowi” że oddzwonimy. W ten sposób dajemy sobie chwilę do namysłu, konsultacji z kimś innym z rodziny. Poza tym, oddzwaniając do wnuczka, dodzwonimy się do tego prawdziwego, nie do złodzieja. To wystarczy, żeby się zorientować w próbie oszustwa.
- Nie gódźmy się na przekazywanie pieniędzy „kolegom” wnuczka. Jeśli chce je dostać, niech przyjedzie sam.
- Jeśli mimo tego i tak przyjdzie kolega, nie bierzmy od niego telefonu, w za pomocą którego połączył się z naszym „wnuczkiem”. Sami wykręćmy do wnuka, z własnego aparatu.
- Jeśli dojdzie do kontaktu sama na sam z „wnuczkiem” bądź jego kolegą, zachowajmy ostrożność. Lepiej już stracić pieniądze, niż zdrowie lub życie
Czytaj też:
Seniorze, nie daj się nabrać oszustom
Inwestowanie na emeryturze. Jak inwestują seniorzy?