Przed nami dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny – czas rodzinnych spotkań przy grobach. To także moment, który sprzyja refleksji na tematy dotyczące życia i śmierci. Nie zdziwmy się, gdy właśnie teraz wnuki zasypią nas gradem trudnych pytań.
Na pytanie "czy rozmawiać z małym dzieckiem o śmierci" odpowiedź jest bardzo prosta i jednoznaczna: tak. To przecież samo dziecko decyduje o tym, co je w danym momencie interesuje. Zbywanie go, unikanie rozmowy, odwracanie uwagi czy zmiana tematu nic nie dadzą. Takie zachowanie może jedynie sugerować dziecku, że mamy coś ważnego i ciekawego do ukrycia, co spowoduje jego wzmożone zainteresowanie tematem (być może wręcz niepotrzebnie nadmierne). Nie musimy sami na siłę inicjować takiej rozmowy, ale jeśli nadarzy się sprzyjająca okazja (w sposób naturalny, spontaniczny, wynikający z kontekstu sytuacyjnego), możemy spróbować ją wykorzystać do tego, by sprawdzić, czy i na ile wnuk jest gotowy na przyjęcie treści, które chcielibyśmy mu przekazać.
O wiele trudniej znaleźć odpowiedź na pytanie "jak rozmawiać". To przede wszystkim zależy od tego, jak sami, na swój własny użytek oswoiliśmy sobie temat śmierci. Jeśli my, osoby dojrzałe, nie wiemy, jak sobie z tą kwestią poradzić, jesteśmy wewnętrznie rozbici i nie potrafimy znaleźć przekonujących odpowiedzi na podstawowe w tym zakresie pytania (np. o sens życia, o to, co się z nami dzieje po śmierci, o Boga i życie wieczne), to poważnie zastanówmy się, czy rzeczywiście jesteśmy tą właściwą osobą, która powinna mówić wnukowi o takich sprawach. Dziecko jest bardzo uważnym obserwatorem – z reguły bezbłędnie wyczuwa fałsz i nieścisłości. Aby przekazać mu jakiekolwiek informacje, prawdy czy mądrości, sami musimy być przekonani co do ich słuszności i na sto procent wierzyć w to, co mówimy. To kwestia naszej wiarygodności. Dlatego zanim podejmiemy jakiekolwiek dyskusje z wnukiem, najpierw szczerze porozmawiajmy sami z sobą, zróbmy rachunek sumienia i w duchu ustalmy sobie, co tak naprawdę mamy dziecku do powiedzenia.
Oczywiście każde dziecko jest inne i musimy dobrze zastanowić się, z kim rozmawiamy. Powinniśmy uwzględnić wiek malucha (inaczej rozmawiać będziemy np. z czterolatkiem, inaczej z sześciolatkiem; rok w przypadku dzieci stanowi ogromną różnicę), poziom jego rozwoju emocjonalnego, wrażliwość, posiadany przez niego zasób wiedzy, doświadczeń, słownictwa, zdolności, zainteresowania itd. Po prostu – powinniśmy dobrze znać wnuka, by znaleźć odpowiednie dla niego środki wyrazu.
Rozmowy trudniejsze, niż naszych dziadków z nami
Podejmując się rozmowy na temat śmierci, musimy uwzględnić stanowisko rodziców dziecka (najlepiej by było porozumieć się z nimi w tej kwestii). To niezwykle ważne – i to nie z punktu widzenia ewentualnych ambicji rodziców czy dziadków (czyja wersja lepsza, kto wygra spór światopoglądowy w rodzinie itp.), ale dla samego dziecka, które powinno otrzymać od wszystkich najbliższych mu dorosłych osób jedną, wiarygodną i spójną wizję świata (na rozterki, dylematy, bunty i sprzeciwy przyjdzie czas później, gdy wnuk będzie już nastolatkiem).
Z wielu powodów dzisiejsze rozmowy z wnukami mogą być o wiele trudniejsze, niż naszych dziadków z nami. Kreskówki, których bohaterowie przeżywają śmiertelne zagrożenia i przygody, filmy i seriale telewizyjne pełne magii, wampirów, zabójstw, strzelanin i dowcipnych patomorfologów sądowych, telewizja i internet nie stroniące od obrazów ukazujących zabitych w konfliktach zbrojnych, zamachach czy wypadkach drogowych, helloweenowe gadżety, gry komputerowe, których uczestnicy mają do dyspozycji wiele wcieleń i mogą żyć wiele razy... To jest ta rzeczywistość, w której żyją nasze wnuki i która czyni spustoszenia w ich wrażliwości oraz zakłóca na każdym kroku ich zdolność percepcji i pojmowania świata oraz ich własnego życia. Musimy się zatem liczyć z tym, iż nasza rozmowa z wnukiem może polegać nie tyle na prostym uświadomieniu mu, czym jest śmierć i jakie są jej konsekwencje, ale raczej na ciągłym prostowaniu mylnych, często wręcz karykaturalnych wyobrażeń na ten temat, jakimi dziecko zdążyło już nasiąknąć (doprowadzić nas to jednak powinno, niejako pośrednią drogą, do osiągnięcia założonego celu).
Rzeczowo i konkretnie
Nie sposób dokładnie wskazać uniwersalny przepis na to, co kto ma powiedzieć swojemu wnukowi, jakich słów użyć, do jakich motywów, obrazów czy porównań się odwołać – m.in. także dlatego, że inne treści będzie chciała przekazać osoba wierząca, inne ateista. Niezależnie jednak od tego, zawsze starajmy się mówić lub odpowiadać na pytania krótko, rzeczowo i konkretnie. Nie drążmy tematu na siłę, nie róbmy wykładu i nie wchodźmy w szczegóły. Unikajmy trudnych do zaakceptowania z punktu widzenia małego dziecka detali fizykalnych, wątków związanych z pochówkiem, rozpadem, rozkładem itp. Nie uciekniemy co prawda przed uzmysłowieniem wnukowi podstawowych faktów - że śmierć jest końcem życia (według wierzących - na tym świecie), że jest nieuchronna i w równym stopniu dotyka wszystkich (a więc w przyszłości dotknie i nas, i jego) – ale nawet wówczas, gdy nie wierzymy w to, iż jest ona jedynie etapem na drodze do Boga, nieba, innego świata, to nie pozostawiajmy dziecka w pół drogi, wyłącznie z dojmującym poczuciem kosmicznej samotności, pustki i wizją oczekującej go nicości, ciemności. Małe dziecko ma w nosie nasze mniej lub bardziej subtelne, intelektualne konstrukcje światopoglądowe. Potrzebuje jasnego (prostego, ale także jasnego w tonacji), spójnego, wiarygodnego i bezpiecznego (a więc nie budzącego wciąż nadmiernego niepokoju czy trwogi) obrazu opisującego to, co go obecnie otacza i co go czeka w przyszłości – także po śmierci.
Jak rozmawiać z wnukiem o śmierci
Data aktualizacji: 28 października 2013
~ 4 minuty czytania