Dlaczego karmimy ptaki? Po pierwsze chcemy im pomagać. Zima to bezlitosny czas i ze współczuciem patrzymy na nastroszone wróble, cieszymy się mogąc wspomóc słoninką śmigłą sikorkę. Po drugie, często to, co nie zostaje przez nie zjedzone, trafia do wdzięcznych za dar, entuzjastycznych biesiadników i nie mamy poczucia, że marnujemy np. stary chleb. Po trzecie, to po prostu przyjemne. Na pierwszy rzut oka, dla obydwu stron. Gdy spojrzymy na sprawę wnikliwiej, może się okazać, że nasza hojność wcale nie uszczęśliwia skrzydlatego bractwa.
Szkodliwe mity w dokarmianiu ptactwa
Chleb jest dobry na wszystko i dla każdego ptaka? No, niekoniecznie. Tak naprawdę serwując ptakom bezmyślnie chleb, owszem, doczekamy się widoku pałaszujących biesiadników, ale ominie nas widok smutnych konsekwencji takiej uczty. Po zjedzeniu przez ptaka chleba, w jego wnętrznościach rozpocznie się proces kiśnięcia treści pokarmowej. To zaś w konsekwencji może doprowadzić do poważnych problemów przewodu pokarmowego. Jeżeli ptaki służą nam przede wszystkim do wykorzystania resztek ze stołu, poważnie zastanówmy się, czy takie karmienie ich ma sens. Nadpsuty lub zbyt jeszcze świeży chleb jest dla ptaka naprawdę niebezpieczny. Darujmy sobie zatem takie poczęstunki.
Kolejny szkodliwy mit dotyczy pałaszującej słoninkę sikorki. Przy czym w roli słoninki występują często tłuste kawałki okrojone ze spożywanej przez nas wędliny. To poważny błąd, za który zapłaci mile przez nas witana sikorka. Nasza wędlina lub boczek są solone, a ptak, który spożywa dziennie tyle pokarmu, ile waży, prędko odczuje po nich straszne pragnienie. Łatwo go nie zaspokoi, zwłaszcza jeżeli woda, która byłaby w zasięgu, jest akurat zamarznięta lub w postaci śniegu. Jeżeli zatem rzeczywiście lubimy sikorki, darujmy im takie męczarnie niezaspokojonego pragnienia.
Stanowczo też powstrzymajmy się przed zaserwowaniem ptakom gotowanych kasz, bo „wiemy, że lubią kasze”. Owszem, lubią. Ale niech to będą kasze surowe. W przeciwnym wypadku zaserwujemy ptakom nieliche cierpienia, gdy spożyta ugotowana kasza zacznie pęcznieć w ich żołądkach.
Jeżeli mamy karmić ptaki nieodpowiedzialnie, bez wiedzy o tym, co im służy, a co wręcz przeciwnie, szkodzi – darujmy sobie to dokarmianie w ogóle. Wbrew pozorom, nawet jeżeli masowo zaprzestalibyśmy dokarmiania ptaków, one masowo nie zaczną umierać z głodu. Zwłaszcza, jeżeli zima będzie równie łagodna, jak te ostatnie.
Bo ptaki, jeżeli mamy dokarmiać, to dopiero w momencie opadów śniegu utrudniających im żerowanie. Poza tym doskonale mogą poradzić sobie bez nas. A nasze dokarmianie np. łabędzi czy kaczek powoduje spore problemy, gdy przyzwyczajone do wygodnictwa ptaki rezygnują z opuszczenia naszego kraju na zimę. Wyrąbywanie ich potem z lodu oraz szukanie schronienia, gdzie mogłyby spędzić zimę – tego mogłoby wcale nie być. To efekt naszej przedwczesnej „pomocy”.
Chcemy karmić ptaki? Uwzględnijmy parę ważnych zasad!
To zupełnie zrozumiałe, że lubimy karmić ptaki, ciesząc się kontaktem – z bądź co bądź – dziką przyrodą. W żadnym wypadku ten tekst nie ma być zachętą, by z tego miłego zwyczaju zrezygnować. Wręcz przeciwnie, gdy ziemia jest skuta lodem i pokryta śniegiem, a śmietniki, z których lubiły podjadać np. wróble, wypełnione szczelnie zamkniętymi workami, warto pomóc przetrwać skrzydlatym przyjaciołom ten bardzo ciężki dla nich czas. Jeżeli jednak podejmiemy decyzję o dokarmianiu, podejdźmy do niej dojrzale i odpowiedzialnie.
Po pierwsze, niech nasze dokarmianie nie będzie okazjonalne – jeżeli ptasi biesiadnicy odkryją nową stołówkę, bardzo prędko się do niej przywiążą. Nasza nagła nieobecność może spowodować wtedy wiele szkód w życiu stałych bywalców. Pamiętajmy starą dobrą zasadę rodem z „Małego Księcia” – stajemy się odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy. Nasz brak odpowiedzialności może zaś kosztować źle i nieregularnie karmione ptaki nawet życie.
Poznajmy też bywających u nas gości oraz ich upodobania. Bo choć zdaje się, że lubią wszystko, tak naprawdę nie wszystko jest dla nich dobre. Dobierając im pokarm, pamiętajmy też o rozsądnym miejscu, w którym będziemy im go serwować. Oczywiście najlepszy tu będzie karmnik i to taki, który uniemożliwi wejście nieproszonym gościom, np. wronom, gołębiom czy rybitwom, które świetnie mogą sobie ze zdobyciem pokarmu poradzić same.
Pamiętajmy, by nasz karmnik regularnie czyścić – najlepiej, by miał on wysuwaną podłogę, wtedy można to wygodnie zrobić. Brudny pokarm, to szkodliwy pokarm, nie serwujmy takiego swym biesiadnikom! I usuwajmy ten popsuty koniecznie, np. szybko jełczejącą słoninę, której – pamiętajmy – nie wiesza się na słońcu.
Jedzenie to nie wszystko! Liczy się również picie, któremu wbrew pozorom nasze ptaki nie pozwolą zamarznąć. Poidełko, kuweta z wodą to dla nich nie lada atrakcja i wielki prezent, nie mniej cenny niż ziarno.
Jeżeli nie chleb, to co dla ptaków?
Ostatecznie może być i chleb, np. jeżeli mamy do czynienia z gołębiami. Warunek jest jeden: ten chleb musi być czerstwy, dobrze wyschnięty. Byle nie na kamień!
Jeżeli macie problem z doszukaniem się informacji, co jaki gatunek ptaka preferuje, a nie chcecie mu zaszkodzić, dobrym wyjściem będzie zakup w sklepie zoologicznym gotowej, uniwersalnej karmy. Miks nasion lub gotowa do zawieszenia kula w siateczce, gdzie nasiona zatopione są w tłuszczu – to będą na pewno bezpieczne rozwiązania, którymi na dodatek uszczęśliwimy cała rzeszę ptaków.
Jeżeli chcemy poznać bliżej naszych biesiadników, warto jednak nauczyć się ich rozpoznawać i dobierać im menu indywidualnie. Czy to nie frajda nauczyć się czegoś nowego? Tak mało ludzi wokół nas odróżnia kawkę czy wronę od gawrona. Mamy wielkie pole do popisu, by oszołomić znajomych naszą wiedzą ornitologiczną, a jeszcze więcej pewności, że będziemy się dobrze bawić czytając o poszczególnych gatunkach.
Ptaki przestajemy karmić w drugiej połowie marca lub na początku kwietnia. Pamiętajmy, żeby nie czynić tego z dnia na dzień – po prostu zmniejszajmy racje żywnościowe stopniowo. Nasi skrzydlaci przyjaciele muszą w porę zacząć funkcjonować samodzielnie. Przed nimi przecież wiosna, czas wielkich wyzwań!