Już są! Coraz gęściej zapełniają uliczne stragany i stoiska w hipermarketach. Kuszą wzrok, nęcą zmysły. Po miesiącach królowania warzyw konserwowych, kiszonej kapusty i kwaszonych ogórków pokusa sięgnięcia po świeże warzywa jest silniejsza niż kiedykolwiek. Czy warto jej ulec?
Natka pietruszki, rzodkiewka, pomidor, ogórek, sałata, szczypiorek – komu nie marzy się skomponowanie ich w pyszną sałatkę czy kolorową kanapkę? Przed tym porywem serca często powstrzymują nas jednak doniesienia o niebotycznej ilości środków chemicznych w nich zawartych i szkodliwych warunkach uprawy. Czy słusznie?
Ziarno prawdy
Niestety, pogłoski o sztucznym przyspieszaniu dojrzewania pierwszych wiosennych warzyw mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nowalijki uprawiane są w szklarniach, często pozbawionych naturalnego światła słonecznego, a procesy ich rozwoju przyspieszają nawozy azotowe. Nie ulega wątpliwości, że nierzadko są one stosowane w nadmiarze, co jest o tyle problematyczne, że rośliny pobierają je w takich ilościach, w jakich są one im dostarczane. Ich nadmiar przekształca się w toksyczne dla organizmu ludzkiego substancje.
Jak się zabezpieczyć?
Czy to oznacza, że najlepiej w ogóle zrezygnować z nowalijek? Absolutnie nie! Przy zastosowaniu kilku podstawowych zasad możemy je spożywać ze spokojem. Przede wszystkim, należy pamiętać o tym, by zawsze wyjmować je z foliowych opakowań przed włożeniem do lodówki. W przeciwnym wypadku zapewniamy beztlenowe środowisko, w którym azotany zmieniają się w szkodliwe azotyny. Dlatego też nie warto kupować ściśle opakowanych folią ogórków. Jeśli wraz z brakiem tlenu pojawi się wilgoć – widzimy kropelki pary wodnej – to już trudno o bardziej sprzyjające warunki dla grzybów i pleśni. Unikajmy takich warzyw jak ognia!
Nie zapominajmy również o tym, by dokładnie umyć je przed spożyciem. Można nawet przez chwilę je moczyć. Warto również obierać warzywa ze skórki, gdyż tuż pod nią gromadzi się najwięcej metali ciężkich, środków ochrony roślin i innych szkodliwych substancji.
Na własny użytek
Aby mieć pewność, że spożywane przez nas warzywa to samo zdrowie, warto pokusić się o domowy ogródek. Wystarczy doniczka, ziemia i nasiona, by cieszyć się rzodkiewką, szczypiorkiem czy pietruszką pozbawionymi sztucznych nawozów. Jeśli jednak nie mamy duszy ogrodnika, pamiętajmy, by nowalijki traktować bardziej jako dodatek do posiłku, a nie główny jego składnik. Odrobina azotynów nam nie zaszkodzi, ale większe ich ilości spożywane regularnie mogą działać rakotwórczo. Niemniej nowalijki są świetnym źródłem witamin i to o chorobach z ich braku, a nie z nadmiaru szkodliwych substancji w nich zawartych, częściej się mówi. W sklepie wybierajmy natomiast okazy zdrowe, bez przebarwień, śladów pleśni czy gnicia, jednak nie przesadnie duże.
Nowalijki pochodzące z wiadomego źródła, odpowiednio przechowywane i przygotowane do jedzenia, mogą być dla naszego zmęczonego wiosennym przesileniem organizmu prawdziwym kołem ratunkowym. Dodadzą energii i witalności, a feeria barw i smaków na talerzu ukoi zmysły. Warto korzystać z ich dobrodziejstw.
Nowalijki – wytęsknione, piękne, pachnące. Ale czy na pewno zdrowe?
Data aktualizacji: 28 kwietnia 2015