Mariola Bojarska-Ferenc: Nie boję się niczego i nikogo

Sprawności, wspaniałej figury i niezwykłej energii życiowej może jej pozazdrościć niejedna czterdziestolatka. Mariola Bojarska Ferenc udowadnia, że wiek nie musi nas definiować.
Mariola Bojarska-Ferenc siedząca na kanapie
Oficjalny profil Facebook: Mariola Bojarska-Ferenc

Czy boi się Pani upływu czasu, że kiedyś sześćdziesiątka Panią dopadnie?

Nie boję się niczego i nikogo! Jedno w życiu jest pewne: każdy z nas już młodszy nie będzie, tylko starszy. Mam jeszcze parę lat do sześćdziesiątki i robię wszystko, żebym w każdej fazie życia była szczęśliwa.

Od wielu lat motywuje Pani dojrzałe kobiety do aktywności na różnych polach. Skąd pomysł, by zaszczepiać w nich chęć do działania?

W przeciwieństwie do kobiet żyjących w zachodniej Europie Polki nie są tak otwarte i gotowe na nagłe zmiany. Wiele z nich jest zestresowanych z powodu swojego wieku, utraty pracy czy problemu z odnalezieniem się w nowej sytuacji. Niektóre mają poczucie pustki i żalu, bo wychowały już dzieci, które wyszły z domu, inne, bo mąż odszedł do młodszej. Tymczasem w takiej sytuacji warto zawalczyć o siebie, zainwestować w swój rozwój. W moich książkach „Klub 50+” i „Życie ma smak” zachęcam panie do regularnych ćwiczeń, odpowiedniej diety, zdrowego odżywiania i pozytywnego myślenia o sobie.

Chcę, by kobiety wreszcie poczuły, że to one – nikt inny – decydują o swoim losie oraz jakości życia.

Jest aż tak źle?

Polkom brakuje pewności siebie – szczególnie dotyczy to kobiet z małych miast, gdzie pokutują stereotypy dotyczące choćby ubioru czy zachowania. Część pań zamyka się więc w czterech ścianach, bo jest przekonana, że aktywne życie to odległa przeszłość. Niestety, nie dorosłyśmy jeszcze do tego, by docenić zalety dojrzałego wieku. Mamy więcej czasu i dzięki temu możemy się rozwijać, inwestować w siebie, dalej pracować, odnosić sukcesy. Kobiety z powodu wieku są dyskryminowane w wielu zawodach, w moim też. A to przecież najlepszy czas na pracę, doskonalenie swoich zainteresowań, talentów i pasji! Jesteśmy wolne, wykształcone, z doświadczeniami, a dzieci odchowane. Możemy więcej podróżować, poznawać nowe kultury, poświęcić się jakiemuś hobby, brać udział w różnych szkoleniach. Mamy tu bardzo dużo do nadrobienia. Dlatego zamierzam zająć się grupą pań po pięćdziesiątce od A do Z. Sama, dając przykład, że można. Trzeba się integrować, bo w ilości siła. Skoro mamy żyć 100 lat i więcej, to warto się do tego przygotować

Stąd pomysł na szkolenia oraz wakacje dla dojrzałych kobiet?

Tak. W ramach Klubu 50+ zajęłam się przygotowaniem w hotelach dr Ireny Eris wakacji ze specjalną dietą, ćwiczeniami oraz wykładami opracowanymi dla tej grupy wiekowej. Kobiety dojrzałe mają inne potrzeby. Polki muszą zdać sobie sprawę, że żyje się tylko raz, i to właśnie jest najlepszy okres, by zadbać o swoje zdrowie oraz dobre samopoczucie. I dzięki temu przeżyć drugą część życia najpiękniej, jak można. Namawiam kobiety do zdrowego egoizmu, by wreszcie zaczęły myśleć o sobie. Drugi raz takiej szansy nie dostaniemy. Pracuję też nad ważnym projektem, którego szczegółów nie chciałabym jeszcze zdradzać. Jeśli się uda, to mam nadzieję, że w tym roku uszczęśliwię moje pięćdziesiątki. Będę robiła dla nich (a tym samym dla siebie, bo dojrzewam razem z nimi) wszystko!

Skąd takie negatywne nastawienie kobiet?

Od małego, jako dziewczynki byłyśmy ustawiane w kącie. Nieustannie słyszałyśmy, że to mężczyzna odgrywa główną rolę, jest głową rodziny i bez niego sobie nie poradzimy. Dlatego wiele z nas zapomniało o swoich możliwościach, aspiracjach, potrzebie niezależności. Chciałabym to zmienić. Stąd mój pomysł na weekendowe zajęcia integracyjne, które mają pomóc kobietom odbudować ich poczucie godności, sprawić, by uwierzyły, że wciąż są atrakcyjne i mogą kochać, być kochane. Chcę dodać im odwagi, by nie bały się spełniać swoich najskrytszych marzeń. Możemy być piękne w każdym wieku, bo nie ma kobiet zbyt starych!

Na czym te warsztaty polegają?

Za pomocą różnych technik ćwiczeń, których nauczyłam się w USA – takich jak barre, joga, aquaerobic, marsze medytacyjne, pilates itp. – panie nie tylko pracują nad sylwetką, zrzucają zbędne kilogramy, poprawiają kondycję, odzyskują niezbędną energię, ale także dbają o zdrowie. Aktywność fizyczna to także profilaktyka wielu dolegliwości.

Oprócz treningów prowadzę warsztaty, na których uczę kobiety, jak ukryć niedoskonałości figury i wyeksponować swoje atuty za pomocą odpowiedniego stroju. Pokazuję, jak poruszać się z gracją i radzę, jaką dietę stosować, by wyglądać szczupło i młodo. To prawdziwa szkoła życia i dobrego stylu. Dzięki niej kobiety odzyskują pewność siebie, ruszają do działania. Podczas warsztatów przestrzegam również przed niezbilansowaną dietą, bo przynosi ona więcej szkody niż pożytku.

To znaczy?

Efekt jo-jo murowany. W przypadku odchudzania, szczególnie w dojrzałym wieku, ważne jest zarówno połączenie odpowiedniej diety oraz ćwiczeń, jak i stopniowe, racjonalne przyzwyczajanie organizmu do mniejszej ilości jedzenia, a także nauka zdrowego podejścia do odżywiania. Nie chodzi o to, żeby radykalnie i szybko zbić wagę, tylko, by ją utrzymać na odpowiednim poziome. Poza tym nagłe zrzucenie 20 kilogramów to szok dla organizmu.
Zachęcam więc do zdrowego odżywania się oraz aktywności fizycznej przez całe życie. Najważniejsza w tym wszystkim jest systematyczność.

W przypadku ćwiczeń niezbędny jest również rozsądek?

Oczywiście! Zbytnie forsowanie ciała nie zawsze jest wskazane u kobiet dojrzałych: ćwiczmy krócej, ale częściej. Ważne, by tego nie zaniedbać, szczególnie po pięćdziesiątce, bo regularna gimnastyka nie tylko wzmacnia kości, zwiększając ich gęstość, ale także świetnie działa na umysł i poprawia samopoczucie. Nawet umiarkowany ruch sprawia, że wydzielają się endorfiny, które są odpowiedzialne za dobry nastrój.
Ponadto trzeba pamiętać, że kobiety dojrzałe często borykają się z różnymi dolegliwościami: niedoczynnością tarczycy, cukrzycą, chorobami serca itp. W takich przypadkach nie można za bardzo forsować organizmu, potrzebne jest indywidualne podejście, a to zapewniam.

Sekret Pani doskonałej formy tkwi w aktywnym stylu życia?

Zgadza się. Codziennie uprawiam różne formy fitnessu. Kocham spacery. Jeśli nie mam czasu na marsz w plenerze, korzystam z domowej bieżni. Sporo ćwiczę na maszynach siłowych. Lubię jogę oraz pilates, które nadają ciału kobiece kształty.

Oczywiście trenuję też barre, czyli ćwiczenia oparte na balecie klasycznym z moją płytą. 

Poza tym ciągle się czegoś uczę, żeby ćwiczyć mózg. Efekt? Wciąż gdzieś mnie nosi i coś robię. Nie potrafię usiedzieć w miejscu (śmiech).

A jak wygląda Pani codzienna dieta?


Przykładam dużą wagę do jadłospisu. Jem regularnie. Dzień rozpoczynam od śniadania, np. kromki pełnoziarnistego chleba, jajka oraz sałatki z pomidorów lub chia z owocami leśnymi. Do tego piję czarną kawę. Na kolejne posiłki staram się jeść sporo ryb oraz produktów zawierających błonnik, a więc warzyw. Piję dużo wody i unikam tłuszczów nasyconych.


Pisze Pani książki, aktywnie udziela się w social mediach, a na YouTube ma Pani własny kanał Lifebymariolalabf poświęcony zdrowemu stylowi życia. Jak znajduje Pani na to czas?

Nie znoszę lenistwa, mam tak od dziecka. Nie wyobrażam siebie w roli uwiązanej przy mężu kobiety! (śmiech). Zawsze ceniłam sobie niezależność i staram się, żeby każdy mój dzień był maksymalnie wypełniony. Jeśli zabieram się za jakiś projekt, oddaję mu całe serce.

Działam również charytatywnie – zostałam ambasadorką Stowarzyszenia Kobiet Onkologii Polskiej „Rakmisja” na zaproszenie tworzących je wspaniałych lekarek. Jestem z tego dumna.

Skąd to zaangażowanie?

Ten temat jest mi szczególnie bliski, bo w wyniku choroby nowotworowej straciłam mamę i tatę. Celem stowarzyszenia jest nie tylko wspieranie chorych na raka, ale również lekarek, które swoje życie poświęciły pacjentom, a dziś są wypalone zawodowo. Przygotowuję wykłady o tym, jak żyć z tą wyniszczającą chorobą, a także jak zachować aktywność fizyczną w czasie radioterapii i chemioterapii.
Okazuje się bowiem, że w przypadku kobiet chorujących na raka niezwykle istotnym elementem leczenia jest właśnie ruch.

Dlaczego?

Utrzymanie szczupłej sylwetki jest niezbędne, bo przyrost wagi może przyczynić się do nawrotu choroby, a nawet śmierci. Regularny trening w trakcie terapii zmniejsza zaś wyniszczenie organizmu nawet o połowę!

Wystarczy pół godziny niezbyt wymagających ćwiczeń dziennie, by łatwiej uporać się z nowotworem. Najlepiej trenować pod opieką i kontrolą specjalisty.

Jest Pani niezwykle aktywna. Czy czuje się Pani kobietą spełnioną?

Wychodzę z założenia, że żyje się tylko raz. Dlatego nie odkładam pewnych spraw na później. Może przecież okazać się, że jakaś szansa, którą otrzymujemy od losu, więcej się nie powtórzy. Nie żałuję więc pieniędzy na zagraniczne wojaże. Spełniam swoje marzenia. Nie cierpię bezczynności. Nigdy się nie nudzę ani nie spoczywam na laurach.
W swojej karierze nagrałam jako prowadząca lub producentka ok. 3 tys. programów, napisałam 8 książek i kolejne są w drodze. Ciągle się uczę, jeżdżąc na kongresy do Stanów Zjednoczonych.

Przez te wszystkie lata przekonałam się, że im więcej robię, tym więcej mam pomysłów. Jestem bardziej twórczym i radosnym człowiekiem.

porady zza lady

Czytaj także: 

Majka Jeżowska: Młodość ma się w głowie [WYWIAD]

Co łączy pokolenia i przełamuje bariery niepełnosprawnych?

Małgorzata Potocka - co daje jej joga i medytacja? [WYWIAD]

Anna Jurksztowicz: Rób to, co kochasz, kochaj to, co robisz