Popatrz na drzewo. Rośnie przy murku cmentarnym od lat. Dawno, dawno temu ktoś wykopał dołek i, może mając w pamięci propozycję pana Kochanowskiego - "Gościu, usiądź pod lipą i odpocznij sobie...", zanurzył młode korzenie w ziemi, pobudzając do nowego życia.
Czy przypuszczał, że będzie ona świadkiem smutku, płaczu i ostatnich pożegnań?
Że wybujała do nieba, jakby wznosząca modły, będzie szemrała do snu duszyczkom pogrzebanym u jej stóp?
Widzi każdą rozpacz tych, którzy tu przychodzą z ostatnim pożegnaniem, hamuje pędzący wiatr, aby z łagodnością osuszał łzy płynące po ludzkich twarzach. A może ukrywa w środku listowia duszyczki przyglądające się nam, odwiedzającym groby...?
Błyszczą, migocą jesienne listeczki, złocą się w promieniach słonecznych.
Stanęłam przy grobie mojego teścia w zadumie, pogrążyłam się we wspomnieniach. Był dobrym człowiekiem, trochę zagubionym w rzeczywistości, w której przyszło mu żyć. Był historią, skarbnicą ciekawych zdarzeń z przeszłości, które zawsze chciałam utrwalić, ale, odkładając na jutro, nie zdążyłam...
Nie odkładajmy na jutro naszych planów. Jutro jest wielką niespodzianką, nie zawsze przyjemną.
Cieszmy się chwilą, wykorzystajmy ją właściwie.
Patrzę na wielką lipę, czuję obecność teścia. Pracował w lesie. Miał kontakt z drzewami, rozpoznawał je, znał ich charakter, umiał z nimi rozmawiać. Patrzę oczami dziecka, widzę duszę teścia błąkającą się między listkami, uśmiecham się do niej, pozwalając wypłynąć łezce i potoczyć się po policzku. Nie wycieram jej, niech wiatr ją osuszy.
Nie wolno płakać z tęsknoty za bliskimi, którzy odeszli.
Nie płaczę już za moją babcią, dziadkiem i ich synem, bratem mojej mamy.
Odeszli.
Różnie.
W starości, w chorobie, w wypadku...
Była rozpacz, były łzy płynące bez końca.
We śnie babcia powiedziała: nie płaczcie, bo jest mi ciężko...
Więc wspominam.
Dziadzię czytającego wieczorem gazetę przy żarówce zwisającej z sufitu i dzielącego się z nami nowinkami "ze świata". Babcię, kołyszącą do snu moje dzieci, śpiewającą im jakieś ludowe piosenki, im bardziej były oporne tym głośniej babcia śpiewała. Z bardzo dobrym skutkiem. Wujka, który nie mając własnych dzieci, przytulał mnie, mówiąc: będziesz o mnie pamiętała?
Patrzę na ludzi porządkujących groby najbliższych.
Za chwilę rozbłysną one tysiącami światełek pamięci, rozkwitną bukietami kolorowych chryzantem...
I przechodząc wieczorem koło jaśniejącego blaskiem świec cmentarza, mam wrażenie jakby na gałęziach ustawiły się duszyczki zmarłych i podziwiały, świergotały, przekomarzały się figlarnie, z radością. A może to tylko wróbelki...?
Wróciłam do domu zamyślona, zatęskniłam za tymi, którzy odeszli. Głowa rozbolała od myśli tłoczących się w środku. Sięgnęłam po łyk nalewki z dziurawca i miodu zrobionej zeszłego lata. Rozjaśni umysł, przywoła radość.
Autor: Pani Basia