Senior, jak każdy, ma sprawy do załatwienia, miewa też kłopoty. Czasem jednak wystarczy jeden "klik".
A to chce się dowiedzieć w spółdzielni mieszkaniowej czy w administracji, dlaczego taki mu rachunek wystawili, że "jednostek" zużył mniej, a każą dopłacać więcej. A to czuje, że w przychodni tylko rzecznik praw pacjenta może pomóc… A to w gminie… Nawet u Rzecznika Praw Obywatelskich…
Ale jak tam trafić, jak się dostać do właściwej osoby. W administracji przyjmują świątecznie – w święta i weekendy nie ma nawet dyżuru technicznego, ażeby stanąć oko w oko z właściwym pracownikiem! Nawet środy zrobili sobie wolne "od przyjęć". W organach "władzy" wszelkich szczebli też nie jest łatwo. Trzeba dojść – a tu nogi mniej sprawne. Trzeba się zapisać, w kolejce może swoje odstać… Więc- często z własnej woli zostajemy sam na sam z problemem, problemikiem, albo wątpliwością. Nie mamy siły się z tym zmierzyć.
Tymczasem, jeśli tylko jest dostęp do komputera, nogi nie muszą boleć. Trzeba tylko wpisać w wyszukiwarkę nazwę instytucji, organizacji, komórki, spółdzielni i doszukać się adresu elektronicznego. Dziś to norma, już nie rzadkość.
Mając adres, bierzemy się za opis sprawy, pytamy, wnosimy skargę itp. Stawiamy grzecznie żądanie potwierdzenia otrzymania. Dodajemy, by zwiększyć szansę na szybką reakcję, numer telefonu kontaktowego. Potem – klik i wieść leci przez świat. I niech seniorka oraz senior wiedzą, że ich pismo staje się dokumentem. Adresat jest prawem zobowiązany do reakcji – choćby w formie odpowiedzi. Kodeks określa terminy.
Ostatnio tak "rozmawiałem" ze swoją władzą gminną, a także z warszawsko-stołeczną. Odpowiedź przyniosła spokój – nazwę ulicy mam inną niż miałem, ale dokumentów nie trzeba będzie wymieniać. Tak rozmawiam z prezesem spółdzielni. A ponieważ – na piśmie, to się musi zdrowo nagimnastykować, by słowami opisać, że nie mam racji, bo ONI są bez skazy… Rzecznik w przychodni kilka razy pomógł przyspieszyć wizytę u specjalisty; nawet na szczeblu ministerstwa był przychylniejszy niż panie w rejestracjach…
A wszystko – drogą komputerową. I za sprawą wiedzy, że co napiszemy oraz kliknięciem poślemy, ma moc dokumentu. Nogi oszczędzimy, trochę nerwów i może się uda…
"Klik" zamiast nerwów i bólu nóg
Data aktualizacji: 4 czerwca 2013